W 2022 r. upłynęło 25 lat od momentu uchwalenia i wejścia w życie obowiązującej Konstytucji RP. Rocznica ta skłania do spojrzenia na rozwój polskiego ustroju konstytucyjnego w minionym ćwierćwieczu, z uwzględnieniem wszystkich istotnych kwestii, które w praktyce uzupełniały czy też dookreślały postanowienia przyjętej 2 kwietnia 1997 r. ustawy zasadniczej. Jest tak tym bardziej, że na okres obowiązywania Konstytucji z 1997 r. przypadło wiele istotnych zdarzeń, w jakimś sensie weryfikujących przyjęte 25 lat temu rozwiązania. Dotyczy to zarówno zdarzeń zewnętrznych, związanych chociażby z wejściem Polski do struktur euroatlantyckich (NATO i UE) oraz niestabilnością geopolityczną, wyraźną szczególnie wiosną 2022 r., jak i zdarzeń wewnętrznych, które dla każdej konstytucji są testem przydatności. Czynniki zewnętrzne pokazały, że Konstytucja – choć nie wyczerpuje tematyki integracji, globalizacji i relacji między prawem krajowym a prawem międzynarodowym, w tym prawem europejskim – stworzyła niezbędne minimum dla akcesji Polski do organizacji supranacjonalnych. Chodzi tu przede wszystkim o Unię Europejską, która niewątpliwie jest najpoważniejszym wyzwaniem konstytucyjnym, uwzględniając zarówno treść Konstytucji, zawsze niepełną, jak i praktykę jej stosowania (biorąc pod uwagę nie tylko doświadczenia Polski, ale również innych państw członkowskich. Czynniki wewnętrzne z kolei udowodniły, że – choć 8 Jarosław Szymanek zmienia się kontekst sytuacyjny i polityczny stosowania Konstytucji – to istnieje, mimo wszystko, minimalny konsensus co do jej treści nieprzekraczalnych i niepodważalnych. Oczywiście nie oznacza to, że w minionym 25-leciu nie pojawiały się spory, niekiedy bardzo burzliwe. Trudno zresztą, żeby było inaczej, skoro Konstytucja nie reguluje, bo i nie może regulować, wszystkich aspektów życia, a ono stawia nowe wyzwania, o których nawet nie myśleli ojcowie konstytucji. Należy jednak stwierdzić, że większość, zwłaszcza najpoważniejszych sporów w minionym 25-leciu, to spory w gruncie rzeczy polityczne, a nie prawne, spory, które wygenerowałaby sama Konstytucja. Ujawniły się one w czasie alternacji władzy bądź zjawiska, które w ślad za doktryną francuską można nazwać cohabitation, przy daleko idącym uproszczeniu sytuacji. Należy mieć świadomość, że polska Konstytucja właściwie nie kształtuje warunków dla prawdziwej cohabitation, czyli tej funkcjonującej w ustroju V Republiki. Niemniej zmiana władzy, odmienności obozów politycznych oraz różnice programowe i ideowe między nimi generują siłą rzeczy perturbacje, niekiedy przekształcające się w głębokie spory polityczne, a nawet konstytucyjne, o ile tylko spory te dotyczą kształtu ustroju państwa. W takich przypadkach konstytucja jest siłą rzeczy tłem toczących się debat i ujawniających różnic, choć zarazem prawdą jest, że zazwyczaj jest ona raczej zasłoną dymną dla działań polityków, a nie rzeczywistą przyczyną sporów. Wystarczy zaznaczyć, że najpoważniejsze, jak dotychczas, polskie spory konstytucyjne były sporami niemającymi u swoich źródeł żadnej regulacji konstytucyjnej. Ich źródło tkwiło raczej w ambicjach polityków z przeciwstawnych obozów politycznych oraz ich wadach i przywarach. Tak było przecież ze słynnym sporem kompetencyjnym z lat 2008 i 2009, kiedy Prezes Rady Ministrów wszedł w konflikt z Prezydentem RP o zakres kompetencji w sferze polityki zagranicznej, zwłaszcza unijnej, dążąc do zminimalizowania roli głowy państwa, a zarazem zmaksymalizowania swojej własnej roli i stojącego za nim rządu jako zasadniczego centrum decyzyjnego państwa. Spór zakończony rozstrzygnięciem Trybunału Konstytucyjnego wskazał, że nakładanie się kompetencji nie musi wcale oznaczać konfliktu, a zadania Prezydenta z obszaru polityki zagranicznej nie muszą oznaczać uszczuplenia imperium Rady Ministrów, która na mocy art. 146 ust. 4 pkt 9 „sprawuje ogólne kierownictwo w dziedzinie stosunków z innymi państwami i organizacjami międzynarodowymi”. Trybunał Konstytucyjny, orzekając w przedmiotowej sprawie2, przypomniał jednocześnie zasadę współdziałania władz, zawartą w preambule do Konstytucji, wskazując, że w istotny sposób dookreśla ona sens ustrojowej zasady podziału władz, której w polskich realiach ustrojowych nie można w żadnym razie postrzegać jako nakazu ich prostej separacji. Dlatego zdaniem Trybunału zasada podziału władz tworzy w polskich warunkach zaledwie jeden z elementów znacznie szerszej koncepcji ustrojowej, której początkiem jest podział – zasadniczym instrumentem współdziałanie podzielonych władz, zaś pożądanym celem – równowaga wszystkich władz, oznaczająca niedopuszczalność uzyskania dominującej pozycji przez którąkolwiek z nich. W gruncie rzeczy również stricte polityczne były przesłanki wykreowania konfliktu wokół Trybunału Konstytucyjnego jesienią 2015 r. Z jednej bowiem strony Sejm odchodzącej kadencji w trybie przyspieszonym, świadom niepewnego rozstrzygnięcia nadchodzących wyborów, przyjął nową ustawę o TK, wybierając jednocześnie „na zapas” pięciu nowych sędziów, mimo że kadencje całej piątki kończyły się już po wyborach, a w momencie dokonywania wyboru przez Sejm nie wiadomo było (na skutek przyjętego w Konstytucji sposobu liczenia kadencji, czy nowi sędziowie obejmą swój urząd jeszcze w VII, czy już w VIII kadencji Sejmu. Jeśli dodać do tego alternację władzy, jaka nastąpiła w konsekwencji wyborów parlamentarnych jesienią 2015 r., to recepta na kryzys konstytucyjny była gotowa. Trudno było przecież przyjąć, że nowa większość sejmowa zgodzi się na działania poprzedniej większości, akceptując tym samym casus wyłonienia pięciu sędziów TK „na zapas”4, tym bardziej że wcześniejsze podobne sytuacje podpowiadały w tym względzie